niedziela, 12 października 2014

Z pamiętnika mamy...

Z "pamiętnika mamy"...
Pamiętam jakby to było wczoraj,niedziela...(24 Hbd ciąży) mamy umówioną wizytę na USG w Klinice...jedziemy pełni nadzei że znowu zobaczymy swoje maleństwo i upewnimy sie że wszystko jest dobrze...
A jednak nie ,okazuje sie że nasza kruszynka jest chora-pan doktor wymienił 5 wad płodu...
Zapamietałam tylko początek...łzy płyneły mi po policzkach,czułam że zaczynam się osuwać..złapał mnie mąż który zawsze był ze mna na każdej wizycie...
I co teraz??Co bedzie z naszym dzieckiem??Dlaczego,Boże dlaczego???
Lekarze działają,natychmiastowe działania postawiły mnie na nogi..Musimy walczyc o to dziecko!!!
Ból który przeszywał mnie całą calusieńką powodował że stawałam się coraz silniejsza a jednocześnie ja jako matka byłam bezsilna i dręczyła i niszczyła zarazem mnie tylko jedna myśl...czy moje dziecko cierpi,czy go boli???!!
Dlaczego???Dlaczego tak niewinne istotki muszą cierpieć...Dlaczego???
Wyłam do ksieżyca,przeklinałam Boga-MAMO BÓG SIE NIE POMYLIŁ!!!
Te słowa piosenki toważyszą mi do dziś choć czasami wogóle ich nie rozumiem,a może nie chcę...
Następna wizyta u docenta który prowadził nas na patologi ciąży...od miesiąca Patryś nie przybrał na wadze ani grama(hipotrofia)...a ja rosłam...
Znowu łzy...
Znalazłam się na oddziale i po konsultacji z naszym profesorem Bagłajem docentem Floriańskim i pania profesor neonatologi pamietam te słowa...MAMA -OBY NIC SIE NIE WYDARZYŁO W WEEKEND BO NIE MA ODPOWIEDNIEGO ZESPOŁU DO CC...I co?
Niedziela 23 czerwca 2013 cały dzień mój synek miał leniuszka...a co tam mnie beda badali,chce spać-tak myślalam...
Godzina 24.57 USŁYSZAŁAM PIERWSZY KRZYK MOJEGO SYNKA...
Za chwilkę cisza...i nagle nademna nachyla się z roztarganymi włosami pani doktor i pyta...CZY CHCE PANI OCHRZŚCIĆ DZIECKO Z WODY???
Boże moje dziecko umiera!!!Pomyslałam...
I z taką niewiedzą co sie dzieję dalej zostawiono mnie do dnia nastepnego...
Stan dziecka jest bardzo ciężki ale stabilny...takich odpowiedzi nam udzielano..
Dziś wiem że gdyby nie natychmiastowa decyzja lekarza dyżurującego Patryś do rana w moim łonie by nie przeżył...w tamtym momencie zabijało go!
Nadszedł dzień pierwszej operacji Patrysia,pani doktor kazała mi się pożegnać z dzieckiem...kiedy przekładali go do przewożnego inkubatorka po raz pierwszy otworzył swoje oczęta,popatrzył na mnie-jakby chciał mi powiedzieć-Mamusiu ja wróce do Ciebie,nie płacz!!Poraz pierwszy go pocałowałam...
I wtedy ogarneła mnie siła która mówiła do mnie że wszystko bedzie dobrze,to jest silny chłopczym z wielką wolą życia!
Nieraz już udowodnił mi że nie mogę zwątpić,zwątpić w niego samego-On chce żyć!!
I tak jest do dziś...
Przed nami jeszcze długa droga w walce o zdrowie Patrysia,ale najwazniejsze że sa wsród Was ludzie którzy rozumieja nasz ból,cierpienie wspierają nas w trudnych momentach...I za to Wam wszystkim Dziekuję!!
Podczas moich klinicznych "wycieczek"poznałam mnóstwo fantastycznych matek i ojców,którzy tak samo jam My nie poddają się...Z usmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz